Amid
654

Serce Chrystusa na sztandarze

Serce Chrystusa na sztandarze - Łukasz Kluska

Od czasów francuskiej rewolty za symbol katolickiej kontrrewolucji na całym świecie przyjęty został znamienny znak: czerwone serce i wyrastający z niego krzyż. Znak ten, zwany powszechnie sercem wandejskim, który po raz pierwszy pojawił się na sztandarach i proporcach Armii Królewskiej i Katolickiej walczącej z piekielnymi siłami rewolucji, stał się odtąd rozpoznawalnym symbolem wszystkich żołnierzy Christianitas, zarówno tych walczących piórem jak i mieczem w każdym zakątku świata.

Warto więc przybliżyć źródła tego niezwykle wymownego symbolu. Geneza serca wandejskiego sięga historią czasów przedrewolucyjnych, a dokładniej roku 1689, kiedy to francuska zakonnica św.Małgorzata Alacoque otrzymała od Zbawiciela rozkaz przekazania królowi Francji Ludwikowi XIV orędzia, od którego wypełnienia zależeć miało ocalenie całego królestwa. Objawienie zostało spisane przez świętą w dwóch listach, które przekazał monarsze jego osobisty spowiednik o. de La Chaise SI. Pierwszy list świętej do króla zaczynał się cytatem ze słów Zbawiciela: "Oznajmij pierworodnemu synowi Mego Serca, że jak otrzymał swoje urodzenie na mocy Mojego Dziecięctwa, to narodzenie do łaski i chwały wiecznej otrzyma przez poświęcenie się Mojemu Sercu. Pragnie Ono bowiem królować nad jego sercem, a za jego pośrednictwem nad sercami wielkich tego świata". Chrystus nieprzypadkowo skierował te słowa do "króla słonce". Francja była wówczas największym światowym mocarstwem, stanowiła niekwestionowaną potęgę militarną i gospodarczą. Żadne znaki na ziemi i niebie nie wskazywały rychłego końca imperium, a władza Burbonów zdawała się być trwalsza niż słońce na niebie oświetlające królewskie latyfundia. Chrystus za przyczyną pierwszej córy Kościoła pragnął zapanować w sercach wszystkich państw i narodów. Jakie więc żądania postawił Bóg swemu ziemskiemu namiestnikowi?

Za pośrednictwem św. Małgorzaty Chrystus domagał się od władcy Francji, aby ten wraz z całą swoją rodziną i dworem poświęcił siebie i całe państwo Jego Najświętszemu Sercu, oddawał Mu publiczną cześć, zbudował świątynię pod wezwaniem Jego Najświętszego Serca oraz ozdobił Sercem Zbawiciela królewską flagę. Pomimo, że orędzie świętej dotarło do Ludwika XIV, władca nie wypełnił ani jednego z poleceń w nim zawartych. Także jego następcy odmówili wypełnienia woli samego Boga. Jedynym chlubnym wyjątkiem były działania podjęte przez królową Marię Leszczyńską, która starając się zadośćuczynić żądaniom Zbawiciela doprowadziła do wybudowania w Wersalu kaplicy pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. Wieść o woli Boga skierowanej do władców Francji rozprzestrzeniała się jednak wśród warstw dworskich, wpływowych kręgów arystokracji a także samego ludu, głównie za sprawą apostolatu wielkich świętych ziemi francuskiej tamtejszego czasu. Pomimo tego władcy królestwa zdawali się być głusi na słowa Zbawiciela. Tragiczne konsekwencje zignorowania woli Chrystusa poniósł dopiero Ludwik XVI. Co do dnia, dokładnie w 100 lat od chwili objawień (1689 r.) jakich dostąpiła św.Małgorzata Alacoque we Francji wybuchła zbrodnicza rewolucja francuska (1789 r.). Gdy w 1792 r zdetronizowany władca Ludwik XVI przebywał w więzieniu przypomniał sobie o orędziu jakie sam Chrystus przekazał jego przodkom. Wówczas poprzysiągł, że jeśli uda mu się odzyskać tron dokona publicznego aktu oddania całego królestwa Najświętszemu Sercu Jezusowemu, a Jego symbolem przyozdobi królewski sztandar. Było już jednak na to za późno. Król płacąc za własną niewierność i grzechy przodków został publicznie zgilotynowany przez rewolucyjnych zbrodniarzy. Jego małżonka Maria Antonina podzieliła ten sam los. Wśród rzeczy należących do zamordowanej królowej odnaleziono rysunek Najświętszego Serca z płomieniem, krzyżem i koroną cierniową, z napisem: "Przenajświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami!"

Pomimo, iż król nie zdążył ozdobić monarszych sztandarów Sercem Jezusowym, pod tym właśnie symbolem wybucha w Wandei katolickie powstanie. Serce Zbawiciela powiewa po raz pierwszy na sztandarach wandejskich krzyżowców maszerujących na świętą wojnę za Boga i Króla. Od tamtych dni, zroszonych strumieniami krwi męczenników upłynęło już przeszło dwieście lat. Pamięć o bohaterstwie wandejczyków przetrwała do chwili obecnej, a jednym z najbardziej czytelnych znaków wierności ich duchowemu dziedzictwu stał się właśnie szkaplerz wandejski. Nie jest dziełem przypadku, że właśnie Serce Jezusowe z krzyżem obrane zostało przez Wandejczyków za symbol kontrrewolucji. Zapewne pragnęli oni zadośćuczynić w ten sposób żądaniom Chrystusa skierowanym do królów Francji. Warto jednak przy tym zaznaczyć, iż tereny gdzie położona jest Wandea były sto lat przed wybuchem rewolucji francuskiej miejscem, gdzie swój apostolat prowadził niestrudzenie jeden z największych świętych w historii Kościoła św.Ludwik de Montfort. To on za sprawą Opatrzności Bożej przygotował duchowo tamtejsze ziemie na świętą ofiarę męczeństwa za Wiarę i Królestwo w godzinie terroru rewolucji. św.Ludwik, wielki apostoł Maryi był także gorliwym wyznawcą kultu Serca Jezusowego. Założył on m.in. Stowarzyszenie Misjonarzy Maryi, które w znacznej mierze przyczyniło się właśnie do rozpowszechniania obrazów i tarcz herbowych z wizerunkiem Serca Jezusowego. Wandea w godzinie próby wydała piękny owoc, który z pewnością nie ozłociłby kart historii gdyby nie heroiczna praca św.Ludwika.

Historia jak wiemy lubi się powtarzać. Minęło już ponad trzysta lat od pamiętnych objawień Pana Jezusa przekazanych św.Małgorzacie Alacoque. Zbawiciel tłumacząc jej sens poświęcenia Francji Jego Najświętszemu Sercu powiedział: "To umiłowane Serce będzie królowało wbrew sprzeciwom szatana i jego poddanych. Pragnie ono wejść w majestacie i blasku do domów książąt i królów, aby było uczczone i uwielbione w takiej mierze, w jakiej było wzgardzone, zbezczeszczone i uniżone w Swej Męce. Ojciec Przedwieczny pragnie wynagrodzić Bożemu Sercu Swego Syna krzywdy i zniewagi, jakich doznało w domach możnych tego świata, bóle i upokorzenia podczas Męki; żąda, aby Jego panowanie ustaliło się na dworze monarszym". Znajdujemy więc w treści orędzia jakie Chrystus przekazał królom Francji prawdziwy sens szkaplerza wandejskiego. Serce Zbawiciela przebite włócznią na Krzyżu, które przyjęło na siebie ciężar grzechów wszystkich ludzi, wzgardzone i poniżone przez żydów pragnie jako zadośćuczynienie za doznane na ziemi zbrodnie przeciwko Jego Majestatowi królować nad całym światem, królować w takim stopniu w jakim zostało znieważone i upokorzone. Chce panować, ale w jaki sposób? Jaki akt zadośćuczynienia może wyrównać doznane cierpienie? Jedynym godnym zadośćuczynieniem jest panowanie od krańca do krańca ziemi. Jedyną ziemską siłą, która może ten cel ziścić jest pośrednictwo ziemskich namiestników Boga, monarchów głoszących swym ludom: omnes honor et gloria Królowi królów, tak aby każde kolano zgięło się przed tronem Boga Jedynego i Prawdziwego.

Jak wiemy z historii, żądanie Boga skierowane do władców Francji pozostało zignorowane. I dziś po tylu latach jesteśmy świadkami ponownej detronizacji Panowania Chrystusa Króla. Tak jak niegdyś prawowity władca Ludwik XIV odmówił Sercu Jezusowemu panowania nad swym państwem, tak czterdzieści lat temu II Sobór Watykański odmówił w swych oficjalnych dokumentach praw Trójjedynemu Bogu do panowania nad narodami, ogłaszając haniebną deklarację o wolności religijnej. Mało dziś osób zdaje sobie sprawę z ogromu konsekwencji jakie wypływają z tego dokumentu. Deklaracja ta głosi bowiem wolność dla wszelkiej fałszywej religii w państwach, ogłasza równość kultu między Bogiem a pogańskimi bożkami. Czy można wyobrazić sobie akt równie nikczemny? Bóg nakazuje publicznie oddać Jego Sercu cały świat, domaga się ozdobienia sztandaru państwa symbolem Jego wielkiej miłości do ludzi a soborowi moderniści wprost szydząc z tego żądania ogłaszają wygnanie Boga z życia publicznego, odmawiają prawa do istnienia państw katolickich, domagają się rozdziału Kościoła od państwa. Jest to nieprawdopodobne; doktryna będąca od zawsze integralną częścią najbardziej bezbożnych ruchów politycznych zostaje ogłosza w jednym z dokumentów II Soboru Watykańskiego. Iwo Marsaudon, mistrz masoński Wielkiego Wschodu Francji w jednej ze swych prac ogłosił z triumfem: "z okazji soboru nad kopułą świętego Piotra unoszą się nasze wolnomularskie poglądy". Czy komentarz do tego jest potrzebny? Tak jak niegdyś prawowita władza królewska odmówiła Zbawicielowi prawa do królowania nad światem, tak dziś Zbawiciel otrzymał tą samą wzgardę i to z rąk tych, którzy w Jego imieniu władają jego Kościołem. Historia zatoczyła ponownie swój tragiczny krąg. Warto wspomnieć o jeszcze jednym istotnym zdarzeniu, wartym podkreślenie na potrzeby omawianego zagadnienia. Otóż bardzo wymownym faktem, jaki zaistniał w życiu liturgicznym Kościoła po tragicznym II Soborze Watykańskim było przeniesienie święta Chrystusa Króla z ostatniej niedzieli października na ostatnią niedzielę roku kościelnego. Jaki był cel tego kroku, który pozornie mógłby wydawać się jedynie techniczną zmianą w kalendarzu liturgicznym? Zmiana ta jednak odzwierciedla prawdziwe intencje wrogów Boga. Moderniści pragnęli bowiem zaznaczyć, że panowanie Chrystusa nastąpi dopiero na końcu czasów (ostatni dzień kalendarza liturgicznego), a teraz nie może, a nawet nie powinno być urzeczywistnione (wolność religijna). Jest także niezwykle wymowne, że z hymnu nieszpornego na święto Chrystusa Króla po soborze moderniści skreślili właśnie te zwrotki, które głosiły publiczne panowanie Boga nad światem hic et nunc. Warto je tutaj przytoczyć:

"Tłum przewrotny ciągle woła:
Chrystus niech nam nie panuje!
My z radością uznajemy,
Żeś jest wielkim świata Królem.
Niech Ci wodze wszystkich ludów
Cześć publicznie oddawają,
Niech czczą mistrze i sędziowie,
Niech Cię uzna sztuka, prawo.
Króle władzą niech się chlubią,
Jeśli Tobie są poddani,
Poddaj pod swą władzę słodką
Kraj i domy z mieszkańcami".


Tak więc, nawet w kontekście liturgicznym podważono Społeczne Panowanie Chrystusa Króla, pragnąc wymazać w ten sposób z katolickich serc znaczenie tradycyjnego nauczanie Kościoła na rzecz zgubnej doktryny wolności religijnej. Pius XI ustanawiając to doniosłe święto encykliką Quas primas w 1925r. wyraźnie bowiem podkreślił znaczenie jakie ono posiada w niezmiennej Wierze Kościoła. Ojciec święty nakazał, aby święto Chrystusa Króla było obchodzone w ostatnią niedzielę października, czyli w niedzielę poprzedzającą dzień Wszystkich świętych oraz Dzień Zaduszny. Sens tej daty był niezwykle doniosły, gdyż podkreślał poprzez łączność dat panowanie Chrystusa nad całym Kościołem triumfującym w Niebie, Kościołem cierpiącym w czyśćcu oraz Kościołem wojującym na ziemi, który zmierza do swego ostatecznego celu przez bezwzględną walkę o Panowanie Boga tu i teraz we wszystkich duszach oraz na wszystkich krańcach ziemi, gdyż jak pisze Pius XI: "nawałnica zła nawiedziła świat, ponieważ bardzo wielu ludzi usunęło Jezusa Chrystusa i Jego najświętsze prawo z własnych obyczajów i życia prywatnego, rodzinnego i publicznego; ... i w przyszłości nie zajaśnieje pewna nadzieja stałego pokoju między narodami, dopóki tak jednostki, jak państwa stronić będą i zaprzeczać panowaniu Zbawcy Naszego...".

Równo po 100 latach jakie upłynęły od żądań Zbawiciela skierowanych do króla Ludwika XIV, co do jednego dnia na Francję spadła straszliwa rewolucja francuska, niesłychany terror i nieprawdopodobna masakra setek tysięcy ludzi. Jakże więc bardziej straszliwą będzie kara za bluźnierczy akt II Soboru Watykańskiego publicznie deklarujący wygnanie Boga z życia publicznego? Na to pytanie nie znamy dziś odpowiedzi, jednak widać już bardzo wyraźnie symptomy zbliżającej się duchowej zagłady. Kościół przeszedł jak niegdyś Francja, własną rewolucję, której punktem kulminacyjnym było ogłoszenie światu deklaracji II Soboru Watykańskiego. Zrozumiałym jest więc, ze także w Kościele musiała wybuchnąc druga Wandea, w imię obrony Depozytu Wiary i królestwa Chrystusowego. Bastionem katolickiej kontrrewolucji stała się mała szwajcarska miejscowość, która przeszło już trzydzieści lat stawia bohaterski opór modernistycznej rewolcie. Dziś wielu ludzi, którym nie sposób odmówić dobrych intencji, życzyłoby sobie kompromisu z tą kościelną rewolucją i jej zgubnymi owocami. Pamiętajmy jednak jak kończyły na kartach historii podobne kompromisy, wspominając tu choćby słynnych Cristeros z Meksyku. Hrabia de Chambord zwykł mawiać: "nie godzę się zostać z łaski królem rewolucji!". Szkaplerz wandejski do dziś przetrwał jako najbardziej wymowny symbol naszej walki, właśnie dlatego, że św. Ludwik de Montfort, który przygotował duchowo wandejską ludność na świętą wojnę za Wiarę, nie nauczył ich słowa "kompromis".

(artykuł ukazał się w tygodniku "Myśl Polska" nr 32-33, 6-13 sierpnia 2006)

Łukasz Kluska