Inquisitor
1213

5 grudnia - św. Saby, Opata

Dnia 5. grudnia

Święty Saba z Palestyny, opat. (439-532.)

Urodził się św. Saba roku 439 w Mutalascus pod Cezareą w Kapadocyi z bogobojnych rodziców, Jana i Zofii. Stanowisko piastowane zmusiło Jana do osiedlenia się w Egipcie; z nim udała się tamdotąd Zofia; Sabę zaś oddała pod opiekę swego brata Hermiasza. Ponieważ w domu jego chłopiec nieznośnym podlegał udręczeniom, dlatego przeniósł się po trzech latach do stryja swego Grzegorza; ale i tutaj położenie się nie zmieniło; chodziło o majątek rodzicielski Saby; obydwaj opiekunowie rościli sobie prawo do dochodów, przeznaczonych z istoty rzeczy dla Saby.
Dla miłej zgody uszedł dorastający chłopiec do pobliskiego klasztoru Flawinia; spodziewał się, że tam przynajmniej znajdzie spokój i cichy kącik. Nadaremno opiekunowie wzywali go teraz z powrotem z obawy przed utratą majątku, któryby mógł przypadnąć klasztorowi. Saba zbyt już głęboko odczuwał słodycz życia zacisznego wśród zakonników, aby miał się wiązać względami na świat i na życzenia krewnych.
Zatapiając się coraz bardziej w służbie Bożej, ćwiczył się przedewszystkiem w pokorze i wstrzemięźliwości. Opowiadają, że razu pewnego zerwał w ogrodzie klasztornym jabłko z drzewa; nęciło go bardzo; wtem rozwaga mu nakazuje, powstrzymać i pohamować siebie. Rzucił owoc, przyrzekając, że nigdy już w życiu jabłka nie weźmie do ust; przyrzeczenia dotrzymał.
Z życiem modlitwy łączył Saba życie pracy; spełniał najrozmaitsze posługi; nigdy nie próżnował. Gorliwość młodzieńca Bóg cudami odznaczał. Tradycya powiada, że suknie położone w piecu przez piekarza klasztornego wydobył bez skazy z ognia przez zapomnienie rozpalonego.
Mając 18 lat, Saba z pozwoleniem opata udał się w pielgrzymce do Ziemi Świętej. Wtenczas to poznał zalety życia pustelniczego, jakie w Palestynie obok Teodozyusza zorganizował Eutymiusz Ormianin. Poznał też Saba tego mistrza życia duchownego i prosił, aby zechciał go zaliczyć do swych uczniów. Z polecenia Eutymiusza musiał młodzian nasamprzód oddać się pod nadzór duchowy opata Teoktysta. Pod nim to zaprawił się jeszcze więcej w cnocie, w zamiłowaniu pracy, w troskliwości o biednych i chorych. Do tego stopnia doprowadził umartwienie, że udając się do Aleksandryi oparł się życzeniu własnych rodziców, aby w świecie pozostać; nie przyjął żadnych zasobów mu ofiarowanych, a narzucone mu pieniądze oddał po powrocie Teoktystowi.
Nie wystarczało Sabie zwykłe życie pustelnicze; z zezwoleniem Eutymiusza zamieszkał w pieczarze, aby wracać do klasztoru na niedzielę i przynosić 50 co tydzień zrobionych przez siebie koszyków. Aby zaspokoić jego pragnienia, wziął go Eutymiusz w raz z innym uczniem Domicyanem na ćwiczenia duchowne na puszczę. Przejął się tak Saba duchem swego mistrza, że po jego śmierci roku 473 początkowo wprawdzie udał się pod nadzór św. Gerazyma, później wszakże samotnie zamieszkał: na stromej górze tuż przy potoku Cedronu. Codziennie schodzić musiał z niebezpieczeństwem życia po wodę, codziennie wdzierał się na górę za pomocą liny do chaty swej. Dzikie korzonki były wyłącznem jego pożywieniem.
Mieszkańcy odkryli przypadkowo miejsce zaciszne pustelnika; rozgłos świętości Saby sprowadził licznych zwolenników, dla których zaczął budować cele w pustyni nad Morzem Martwem. Miejsce to nazywało się Wielką Laurą. Około r. 486 zażegnał Salust, patryarcha Jerozolimy, nurtujące wśród pustelników niezadowolenie przez udzielenie święceń św. Sabie. Z zasobów, jakie opatowi dostarczyła matka, zbudował dwa domy dla chorych oraz klasztor w Jerozolimie.
Nurtujące niezadowolenie znowu dało się odczuć, skoro po śmierci Salusta r. 493 patryarchą został Eliasz. Saba wiedział, że powodem wewnętrznych rozterek była jego osoba. Usunął się więc; część zaś zakonników założyła pustelnię w Nowej Laurze pod Tekoa; tutaj miało być później siedlisko nie zawsze prawowiernych mnichów, bo hołdujących zasadom Origenesa.
Saba uszedł na północ Palestyny do pustyni pod Scytopolis. Kiedy ułożył się w pieczarze do snu, nadbiegł, jak opowiadają, lew, chwycił śpiącego zakonnika za szaty, aby go z sobą unieść. Przebudzony Saba zawołał: Nieszczęsne stworzenie - dosyć miejsca dla nas obydwóch. Zwierzę puściło swą ofiarę i nigdy już nie wróciło. W tej samej pieczarze napadli go rozbójnicy, domagając się pieniędzy. Saba tak ich ujął swą bogobojnością, że porzucili zbrodnicze rzemiosło i w pokucie prowadzili odtąd życie.
Wrócił później Saba do swego pierwotnego mieszkania w Wielkiej Laurze, kiedy za sprawą Eliasza patryarchy wewnętrzne wśród zakonników ustało wrzenie. Eliasz wysłał go także do Konstantynopola, aby cesarza Anastazego odwieść od popierania herezyi Eutychesa, który uczył, że w Chrystusie jedna tylko miała być natura, kiedy wiemy, że posiadał Jezus naturę boską i ludzką. Poselstwo nie osiągnęło celu, bo cesarz kazał zwołać do Sydonu synod, na którym potępione zostały uchwały soboru powszechnego w Chalcedonie z roku 451, skierowane przeciw eutychyanizmowi. Dopiero Justyn, następca Anastazego, bronił zasad katolickich w nauce o osobie Chrystusa; Saba zaś starał się w podróżach podjętych wyplenić resztki herezyi, mianowicie pomiędzy zakonnikami.
Później ruszył jeszcze raz r. 531 do Konstantynopola, aby przed ówczesnym cesarzem Justynyanem na życzenie patryarchy Piotra z Jerozolimy uprosić zmniejszenie ciężarów podatkowych. Prośba pożądany odniosła skutek, uzyskał nawet oprócz tego niektóre dobrodziejstwa dla Palestyny.
Po powrocie do Ziemi Świętej umarł św. Saba w wielkiej Laurze dnia 5. grudnia roku 532, naznaczywszy swym następcą Melitona z Berytu.


Nauka
Pracowitość św. Saby przy życiu pokuty jest dla każdego wzniosłym wzorem i przykładem. Niezaprzeczenie każda praca najeżona jest trudnościami; niejedna zbytnio natęża siły. A jednak nikt od pracy nie może się uwolnić, bo praca należy do istoty życia ludzkiego.
Wszystko bowiem, czego potrzeba do zaspokojenia najprostszych podstaw życiowych, człowiek z całym wysiłkiem musi wydobyć z przyrody. Niema owocu bez pracy, niema przyjemności bez wysiłku. Kto bez pracy chce osiągnąć cel życia, sam siebie uwodzi; brak pracy poniża człowieka, hańbi go, niszczy go, czyni go niepotrzebną płonką całego zbiorowiska ludzkiego.
Doświadczenie uczy, że od pracy nie uwalnia ani stan ani ród ani żadna inna przyczyna; nie uwalnia ani młodość ani starość. Stąd też za młodu już hartować się mamy przez pracę wytrwałą, abyśmy się zapoznali z jej obowiązkami, trudnościami, a zarazem z jej słodyczą i z jej zaletami.
Skupiać więc siły nam należy w pracy, bo Bóg żąda od nas tego. Fałszem jednakże, ograniczać swe zamysły jedynie na pracę, jakoby ona była początkiem i końcem jedynym życia, jakoby zupełnie wyczerpywała istotę naszego na ziemi istnienia. Praca usilna, bezustanna - to droga żywota, która nas do celu prowadzi wiekuistego. Pamięcią na wieczną nagrodę uszlachetniać mamy ziemskie nasze zajęcia, podnosić jej wartość do wartości zasług nadprzyrodzonych przez życie nadprzyrodzone duszy. Wtedy to spełnimy dobrze obowiązek wobec Boga; praca nasza będzie bezustanną modlitwą, ciągiem wznoszeniem się do Boga, ciągłem łączeniem się z Stwórcą.


siomi1.w.interia.pl/5.grudnia.html
Inquisitor
Kościół obchodzi dzisiaj wspomnienie dowolne św. Saby Jerozolimskiego.