oczy_szeroko_otwarte

„Co takiego jest w nauce Jezusa?"

Zwróćmy uwagę, że gdybyśmy chcieli to powiedzieć mądrym teologicznym językiem, to moglibyśmy powiedzieć, że te Błogosławieństwa mają silną, ogromną wymowę chrystologiczną, to znaczy ukazują nam Chrystusa.
Czy państwo nie pamiętają, że kiedy odmawiamy Litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa, to wiele z tych przymiotów tam jest? Jezu cichy i pokornego serca — modlimy się — uczyń serca nasze …More
Zwróćmy uwagę, że gdybyśmy chcieli to powiedzieć mądrym teologicznym językiem, to moglibyśmy powiedzieć, że te Błogosławieństwa mają silną, ogromną wymowę chrystologiczną, to znaczy ukazują nam Chrystusa.
Czy państwo nie pamiętają, że kiedy odmawiamy Litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa, to wiele z tych przymiotów tam jest? Jezu cichy i pokornego serca — modlimy się — uczyń serca nasze według Serca Twego.

Otóż te Błogosławieństwa odkrywają nam kim jest Jezus. A ponieważ Jezus to jest prawdziwy człowiek, tak jak my, i prawdziwy Bóg, to te Błogosławieństwa, same te przymioty odkrywają nam kim jest Bóg. Kim jest Bóg w spotkaniu z człowiekiem.

Okazuje się, że wielkością Boga jest jego pokora i jego uniżenie. Że mocą Boga jest jego upokorzenie i jego słabość. Na tym polega paradoks Boga, przeciwko któremu często ludzie się buntują. Paradoks, którego ludzie nie chcą przyjąć. Bo ludzie chcą sobie wyobrażać Boga, także ci, którzy w Boga wierzą, na nasz ludzki sposób. Bo mieć władzę to znaczy rządzić. Być silnym to znaczy decydować o losach innych. Być mocnym to znaczy przywracać sprawiedliwość na nasz sposób. Być potężnym to znaczy nie pozwolić, by ktoś inny zajął nasze miejsce. We wszystkim, co mówimy o sprawach wielkich, dochodzi do głosu nasza pycha, nasz egoizm, nasza żądza wielkości. Tak, jak my to pojmujemy, i przenosimy to na Boga.

Nam się wydaje, że Pan Bóg powinien natychmiast karać tych, którzy są źli. Powinien natychmiast wynagradzać tych, którzy są dobrzy. Powinien zaprowadzić porządek w świecie, żeby wszystko było klarowne tak, jak zaprowadzają to nieraz ludzie - do czego za chwilę wrócimy.
Tymczasem Jezus w Błogosławieństwach ukazuje nam drogę życia, która burzy wszystkie ludzkie schematy. Dlatego Błogosławieństwa są czymś tak trudnym — nie dlatego, żebyśmy ich nie rozumieli. Tylko one są trudne, bo rozumiemy je aż nadto dobrze. Aż nadto dobrze rozumiemy,


0 co w nich chodzi, i dlatego buntujemy się przeciwko tej treści. Moglibyśmy nawet powiedzieć, że chcemy bronić Boga przeciwko Jemu samemu. Chcemy ocalić taki obraz Boga, jaki istnieje w naszych głowach. A nie chcemy, nie życzymy sobie, żeby Bóg - i w osobie Chrystusa również - był upokorzony, cichy, pokorny, nieznany do tego stopnia, do jakiego mowa tutaj jest w Błogosławieństwach.
oczy_szeroko_otwarte

„Co takiego jest w nauce Jezusa?"

Ale państwo zwrócą uwagę, że w tych Błogosławieństwach, w tym losie Jezusa, w biografii Jezusa, który jest ubogi w duchu, smutny, cichy, łaknie i pragnie sprawiedliwości, jest miłosierny, jest czystego serca, wprowadza pokój i cierpi prześladowania, w tej biografii Jezusa widać już cień Krzyża. Sedno tego, ten drogowskaz, prowadzi do Krzyża. On prowadzi już do Jerozolimy. Tam w Jerozolimie …More
Ale państwo zwrócą uwagę, że w tych Błogosławieństwach, w tym losie Jezusa, w biografii Jezusa, który jest ubogi w duchu, smutny, cichy, łaknie i pragnie sprawiedliwości, jest miłosierny, jest czystego serca, wprowadza pokój i cierpi prześladowania, w tej biografii Jezusa widać już cień Krzyża. Sedno tego, ten drogowskaz, prowadzi do Krzyża. On prowadzi już do Jerozolimy. Tam w Jerozolimie dopełni się to wszystko, zwłaszcza ostatnie Błogosławieństwo: którzy cierpią prześladowania dla sprawiedliwości. Te Błogosławieństwa dotyczą tej strony w ludzkiej egzystencji Jezusa, która zmierza w kierunku Krzyża. W kontekście świąt Bożego Narodzenia przy jakiejś okazji powiedzieliśmy tak. W Betlejem rodził się Jezus. Śpiewali aniołowie. Najświętsza Maria Panna przyjmowała Go z miłością. Józef otaczał Go swoją czcią. Pasterze oddawali Mu hołd. Przybyli nawet mędrcy, żeby Go uznać. A więc mamy obraz, który doskonale znamy z naszych polskich kolęd. Ale w tym czasie rosło już drzewo na Krzyż Jezusa, już to drzewo było z pewnością zasadzone. Może już było bardzo duże i gotowe do tego, żeby ciężar ciała Jezusa przyjąć. Kiedy Jezus uczy w Galilei, kiedy Jezus uczy na Górze Błogosławieństw, to drzewo, na którym miał zawisnąć, było już z pewnością gotowe. Jezus naucza, a to drzewo rośnie.

Taki jest ludzki los, taki jest obraz ludzkiego życia. Nigdy nie wiemy co nas czeka. Nigdy nie możemy być pewni że to, co przeżywamy, co jest wzniosłe, wielkie, radosne, wspaniałe, że to będzie wieńczyło nasz los. Zawsze gdzieś już to drzewo krzyża rośnie i któregoś dnia komuś z nas przyjdzie przez ten los przejść.

I Jezus ukazuje tę właśnie drogę. Drogę dla ludzi, dla każdego człowieka, która dotyczy tych ciemniejszych, trudniejszych, bardziej mrocznych stron naszego życia
.

Oto jest sens tych Błogosławieństw, zanim przeczytamy jeszcze każde z nich z osobna. Błogosławieństwa chcą nas przygotować do przeżywania tego, co w życiu jest zazwyczaj trudne, od czego człowiek ucieka, czego sam nie jest w stanie przyjąć, czego unika. Jezus nie mówi nam: „ Nigdy nie będziecie smutni, nigdy nie dojdziecie sprawiedliwości, nigdy nie doznacie miłosierdzia itd." Jezus nam mówi: „Wszystko to będzie waszym udziałem, stanie się udziałem człowieka. Ale jest sposób na to, żeby to przezwyciężyć. Skoro nie da się uniknąć, to trzeba przyjąć i przeżywać z Bogiem. I właśnie na tym polega sedno Błogosławieństw. Jeżeli chcemy je zrozumieć, to musimy sięgnąć do tego światła, które od Pana Boga pochodzi.

Komentarzy do Błogosławieństw są dziesiątki. Bardzo wiele z nich w gruncie rzeczy nie mówi nic istotnego. Ojciec Święty Benedykt XVI podał do Błogosławieństw komentarz pod każdym względem przydatny i pod każdym względem znakomity. Mianowicie papież powiedział tak. Jeżeli chcecie zrozumieć Błogosławieństwa, cofnijcie się do Starego Testamentu, do Psalmu 1, a Psalm 1 wyjaśnia co to znaczy „błogosławieństwo". Tam po hebrajsku jest słowo aszrej , błogosławieni, a początek Psalmu 1 brzmi tak: „Błogosławiony, kto zaufał Panu".

Otóż Błogosławieństwo to związanie swojego życia z Bogiem i zaufanie Panu Bogu. Błogosławieni czyli szczęśliwi są ci, którzy w życiu nigdy nie są samotni, gdzie w ich życiu obecny jest Pan Bóg.

Uczynić w swoim życiu miejsce dla Boga to znaczy odczuć rodzaj szczęścia, rodzaj pomyślności, rodzaj spokoju, jakiego nie jest człowiekowi nic innego w stanie dać. Bóg odpowiada na głód, który jest najgłębszym głodem naszej duszy.

Błogosławiony, kto zaufał Panu i chodzi Jego drogami. Zaufać Panu i podjąć Jego drogę życia. Oto droga ludzi, którzy związawszy z Bogiem swoje życie odnajdują swój nowy sens i cel w życiu.
oczy_szeroko_otwarte

„Co takiego jest w nauce Jezusa?"

Jeszcze jedna uwaga, zanim przejdziemy do poszczególnych błogosławieństw. Kiedy będziemy słuchać drugiej części każdego Błogosławieństwa to nagroda, która czeka za spełnianie Błogosławieństw, to jest zawsze nagroda w życiu po śmierci, w życiu przyszłym. Tymczasem ludzie są niecierpliwi. Mało tego, ludzie są podejrzliwi. Nie zabrakło takich, którzy jak Marks w XIX wieku mówili, że religia …More
Jeszcze jedna uwaga, zanim przejdziemy do poszczególnych błogosławieństw. Kiedy będziemy słuchać drugiej części każdego Błogosławieństwa to nagroda, która czeka za spełnianie Błogosławieństw, to jest zawsze nagroda w życiu po śmierci, w życiu przyszłym. Tymczasem ludzie są niecierpliwi. Mało tego, ludzie są podejrzliwi. Nie zabrakło takich, którzy jak Marks w XIX wieku mówili, że religia to jest opium dla ludu. Dlatego lud powinien wziąć sprawy w swoje ręce i już teraz na ziemi zaprowadzić pokój, porządek, sprawiedliwość, równość, braterstwo. Natomiast to, co po śmierci, to nas - jak mówił - nie interesuje, albo być może tej przyszłości wcale nie ma. Otóż na tym polega różnica między religią a ideologią. Religia ukierunkowuje nas zawsze ku przyszłości zamierzonej przez Boga. Religia powiada: wyszedłeś z ręki Boga, jesteś jego stworzeniem i dzieckiem. Zatem Ten, kto cię stworzył, przeznaczył cię do życia ze sobą. Tak, jak masz swój doczesny początek, tak również masz swój doczesny koniec. Ale ten koniec nie jest końcem bezwzględnym. Bo Bóg przeznaczył nas dla siebie. Zatem to, co przeżywamy teraz, to jest doczesność, która jest elementem wieczności. Nie możemy jej sobie wyobrazić ale wiara w Boga, zawierzenie Panu Bogu, ukierunkowuje nas zawsze ku tej wieczności, która jest darem Boga, bo oznacza wszczepienie w Jego życie.
Ideologia mówi inaczej. Wszystko, co mamy do zaoferowania, jest na tym świecie. Zatem na tym świecie trzeba dochodzić sprawiedliwości, pokoju. Pamiętają państwo przewrotne hasło: „Walka o pokój". Żeby pokój osiągnąć, to trzeba walczyć. W związku z tym żniwo, jakie zbierają ideologie, śmierć, którą za sobą niosą — zdarza się, że jest to śmierć setek tysięcy i milionów ludzi. Chcąc zbudować raj na ziemi ideologia, a na jej usługach polityka, idzie po trupach. Bo chce usunąć wszystkich, którzy do tego raju nie pasują, którzy do tego raju nie przystają. Mieliśmy ideologie w XX wieku, i to takie, jakich nigdy przedtem ludzkość nie znała. Można by te ideologie wymieniać: brunatna czyli narodowo - socjalistyczna, czerwona czyli komunistyczna, żółta czyli na Dalekim Wschodzie, które pochłonęły ok. 100 milionów ludzkich istnień. Sto milionów! Czym to się skończyło w różnych częściach świata — i my Polacy tego żeśmy dobrze doświadczyli, zwłaszcza w połowie
XX w.
To jest ideologia. Religia kieruje człowieka ku Bogu i ku życiu, które On obiecuje i które z pewnością nam da. Ideologia chce zamknąć wszystko w ramach tego świata. Ktoś mógłby jednak powiedzieć tak: Czy to nie za ciężko wypatrywać życia, które przyjdzie? Czy to nie za ciężko wypatrywać życia, które będzie po tamtej stronie bramy, której kształtu też nie znamy? Czy Pan Bóg nie mógłby trochę przyśpieszyć swojej nagrody? Czy nie mogłoby być tak, żebyśmy już teraz doznali pożytków z Błogosławieństw? Otóż ci wszyscy, którzy przyjmują Błogosławieństwa i wypełniają je, którzy idą drogą Błogosławieństw, po pierwsze odczuwają już światło wieczności. A po drugie właśnie to, że odczuwają blask wieczności, to zupełnie inaczej wygląda ich życie doczesne. Oni już w tym życiu doświadczają mocy, mądrości i dobroci Bożej. Otóż drogą Ośmiu Błogosławieństw idą święci! To oni są najlepszymi komentatorami, egzegetami Ośmiu Błogosławieństw. To oni są najlepszymi komentatorami Pisma Świętego. Człowiek, który żyje w przyjaźni z Bogiem, wie o Bogu najwięcej i już teraz odczuwa pożytki z tego bliskiego obcowania z Bogiem. Bóg nie tylko się do nas zbliża, ale Bóg się nam udziela. Jeżeli ktoś zrozumie i przyjmie tę prawdę, że warto przyjąć drogę Błogosławieństw i trzeba zaufać Bogu, wtedy ten ktoś zobaczy, że jego życie nabiera zupełnie innego kształtu. Że w tym, co przeżywa dzisiaj, zaczyna już oglądać tak, jak zza firanki czy zza zasłony, tak jak gdyby trochę uchylonej, kształt wieczności. Dlatego ludzie prawdziwie dobrzy — ja nie używam tutaj słowa „święty" dlatego, że nie chcę robić wrażenia, że chodzi tylko o świętych z kalendarza liturgicznego — osiągają w swoim życiu taki stan, w którym to życie jest tak, jak dojrzałe zboże, tak, jak dojrzała roślina, jak dojrzały owoc. Że kiedy patrzymy na ten owoc, który jest jeszcze na drzewie, to widzimy, że on jest gotowy by bez żalu powierzyć się tym, którzy chcą go skosztować. I z człowiekiem jest podobnie. Jeżeli człowiek zawierzy Panu Bogu: „Błogosławiony, kto zaufał Panu i kto chodzi Jego drogami", to pewnego dnia wchodzi na taką drogę życia, która już teraz czyni go uczestnikiem wieczności. Nie da się tego wyjaśnić, nie da się tego zracjonalizować, nie da się tego wytłumaczyć, nie da się tego osiągnąć w jednej chwili, chyba że ktoś przeżyje jakiś cud nawrócenia. Ale najlepszym komentarzem do czytania Pisma Świętego są życiorysy świętych. Najlepszym komentarzem do Ośmiu Błogosławieństw są odejścia tych, którzy mówią: „Pozwólcie mi odejść do mojego Ojca". Otóż świętość przynosi swoje owoce już teraz i Błogosławieństwa mają zatem podwójne odniesienie. Jedno — ku życiu przyszłemu, a drugie — ku nadaniu sensu i kierunku temu życiu.
Przyjrzymy się zatem każdemu z Ośmiu Błogosławieństw. Oczywiście bardzo krótko, bo nie ma po pierwsze na to czasu, a po drugie chcemy dzisiaj ogarnąć to taką pewną syntezą. Pierwsze brzmi tak (Mt5,3):
oczy_szeroko_otwarte

„Co takiego jest w nauce Jezusa?"

Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie
Musimy znów te słowa zrozumieć tak, jak rozumiał je Ten, który je wypowiadał, i jak rozumieli Go ci, którzy Go słuchali po raz pierwszy. W języku hebrajskim, gdybyśmy chcieli przełożyć ten fragment Nowego Testamentu na język hebrajski, brzmiało by to aszrej anawim , błogosławieni anawim . To anawim tłumaczymy ubodzy …More
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie

Musimy znów te słowa zrozumieć tak, jak rozumiał je Ten, który je wypowiadał, i jak rozumieli Go ci, którzy Go słuchali po raz pierwszy. W języku hebrajskim, gdybyśmy chcieli przełożyć ten fragment Nowego Testamentu na język hebrajski, brzmiało by to aszrej anawim , błogosławieni anawim . To anawim tłumaczymy ubodzy w duchu, nasz język polski nie ma tutaj bardzo dobrego odpowiednika. O kogo chodzi? W dziejach biblijnego Izraela byli tacy, którzy cieszyli się splendorem, uznaniem, autorytetem, przywódcy świeccy i przywódcy religijni - tak jak dzisiaj. Umieli chodzić koło swoich spraw i umieli je załatwiać. Potrafili zadbać o swoje interesy i potrafili tak żyć i opływać we wszystko, że nie tęskno im było do życia darowanego przez Boga. Także dla wielu ludzi dzisiaj lepiej byłoby, gdyby Bóg nie istniał. Niebo nie jest czymś, za czym tęsknią, bo wydaje im się że to, co chcieliby naprawdę mieć, to mają już teraz. Ale obok tych, takich którzy -można by powiedzieć - po ludzku się spełniali, były takie masy ludzi, które pozostawały na marginesie — biednych, wykorzystywanych, spychanych, niedocenionych, niezauważonych. Nazywano ich akaares , czyli tacy pospolici wieśniacy. I ci byli tymi anawim . Zwróćmy uwagę — myślę, że to jest dobra ilustracja. Kiedy Jezus urodził się w Betlejem, to król Herod się przeraził. A kto przywitał Jezusa? Zwyczajni pasterze. To byli ci ubodzy w duchu. Ci, którzy umieli się i chcieli się otworzyć na działanie Boże takie, jakie ono w gruncie rzeczy jest. I do dnia dzisiejszego są tacy, którzy unikają Pana Boga bo boją się, że to ograniczy ich władzę, że to ograniczy ich wpływy, że przykazania ich skrępują a sam Pan Bóg im zagraża. Dlatego Bóg udziela się tym, którzy umieją uczynić dla Niego miejsce w życiu, którzy są jak Maryja, jak Józef, jak Zachariasz, jak Elżbieta, jak starzec Symeon o którym będzie wkrótce mowa, jak prorokini Anna, jak pasterze. A więc idą tą drogą, tą drogą ludzi, którzy zdają sobie sprawę z tego, że człowiek, aby w pełni być sobą, nie może na sobie polegać. Sam sobie nie wystarczy. Że potrzebny jest Bóg. Do takich bowiem „należy królestwo niebieskie".
Nagrodą za otwarcie się na Pana Boga, na głód Boga, na potrzebę Boga jest to, że Pan Bóg się takiemu człowiekowi udziela. I że prosty człowiek może odnaleźć i rozpoznać Pana Boga, a przez to również zobaczyć takie wymiary swojego życia co do których do tej pory nie był pewny, że one w ogóle mogą istnieć. Nagrodą za takie otwarcie jest to, że Bóg nam udziela samego siebie.
oczy_szeroko_otwarte

„Co takiego jest w nauce Jezusa?"

Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni
A papież napisał tak. Dwa są powody smutku, dwie są okoliczności. Jeden to jest smutek taki, kiedy człowiek stracił nadzieję na to, że może być lepiej albo na to, że może być inaczej. I straciwszy nadzieję traci poczucie sensu. Straciwszy nadzieję traci również poczucie kierunku w swoim życiu i wartości w życiu. Papież napisał: obrazem …More
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni

A papież napisał tak. Dwa są powody smutku, dwie są okoliczności. Jeden to jest smutek taki, kiedy człowiek stracił nadzieję na to, że może być lepiej albo na to, że może być inaczej. I straciwszy nadzieję traci poczucie sensu. Straciwszy nadzieję traci również poczucie kierunku w swoim życiu i wartości w życiu. Papież napisał: obrazem takiego smutku, który stracił nadzieję, może być na kartach Pisma Świętego Judasz. A ponieważ Judasz nie spotkał nikogo - mówiliśmy o tym kiedyś -który by mu przyszedł z pomocą, to siostrą beznadziei jest rozpacz. A rozpacz popycha człowieka nawet do tego, że targnie się na swoje życie. Pamiętamy, że kiedy Judasz przyszedł do arcykapłanów i powiada: „Zgrzeszyłem, przelałem krew niewinną" to oni mu odpowiedzieli: „A co nas to obchodzi! To twoja sprawa." Rzucił 30 srebrników tak, że tam zabrzęczały na dziedzińcach arcykapłańskiego pałacu, poszedł i powiesił się. Bywa, że i dzisiaj ludzie, którzy chcieliby zawrócić ze swojej drogi, którzy są smutni - właśnie dlatego, że tracą nadzieję - słyszą dokładnie to samo: „A co nas to obchodzi! To twoja sprawa."
I jest drugi rodzaj smutku. Ten mianowicie, który rodzi nadzieję, który budzi nadzieję. Imieniem tego smutku jest żal. Oto człowiek ogląda się w swoją przeszłość, oto ogląda się na swoje życie, obejmuje to wszystko spojrzeniem - zwłaszcza to, co w tym życiu było najtrudniejsze i mroczne. I z tego spojrzenia rodzi się nadzieja, że skoro Bóg jest po naszej stronie, to może być zupełnie inaczej. Ta nadzieja wyciska człowiekowi łzy z oczu. Smutek, któremu towarzyszą łzy. Ale wiemy dobrze, że te łzy to są łzy Piotra. Że one mogą być początkiem czegoś nowego dlatego, że człowiek, który żałuje, ten człowiek już jest po Bożej stronie i wchodzi na nową drogę. Więc: „Błogosławieni, którzy się smucą, bo oni będą pocieszeni." Każdemu, kto wyraża skruchę przed Bogiem, Bóg odpowiada, nie odrzuci nikogo. „ Choćby wasze grzechy były czerwone jak szkarłat" — czytaliśmy w Księdze Izajasza w Starym Testamencie — „nad śnieg wybieleją".
oczy_szeroko_otwarte

„Co takiego jest w nauce Jezusa?"

Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
W czasach Starego Testamentu też nie zabrakło takich, którzy cichymi być nie chcieli. Izraelici szli do Ziemi Obiecanej, i dopominali się o nią siłą. Wymagali na Panu Bogu, by wreszcie im ją dał. A kiedy weszli do Kanaanu, przelali tam niemało krwi, by ją przejąć. Ten starotestamentowy paradygmat powtarza się niestety i dzisiaj. A …More
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.

W czasach Starego Testamentu też nie zabrakło takich, którzy cichymi być nie chcieli. Izraelici szli do Ziemi Obiecanej, i dopominali się o nią siłą. Wymagali na Panu Bogu, by wreszcie im ją dał. A kiedy weszli do Kanaanu, przelali tam niemało krwi, by ją przejąć. Ten starotestamentowy paradygmat powtarza się niestety i dzisiaj. A oto Jezus proponuje drogę nową, Nie drogę dochodzenia głośnego swoich praw, ale drogę cichości i uniżenia, drogę pokory. A nagroda, którą obiecuje, to jest ziemia. Ale już nie jeden skrawek ziemi, jakieś jedno terytorium, nie jedna Ziemia Obiecana, choćby tak piękna jak Ziemia Święta, ani nie jedna Ziemia Obiecana, choćby tak piękna jak Łódź, którą kiedyś budowano — pamiętamy z powieści i filmu „Ziemia Obiecana". Nie jedna Ziemia Obiecana tak jak Stany Zjednoczone, do której miliony ludzi ciągnęły, aby szukać tam i znaleźć lepszą przyszłość. Tylko cichość, do której wzywa Chrystus, sprawia, że człowiek wszędzie czuje się dobrze. Bo jego ziemia to jest od morza do morza, od rzeki aż po krańce ziemi. Wszędzie tam, gdzie jest człowiek dobry, ziemia jest mu przyjazna. Czuje się dobrze i czuje się u siebie. Już nie musi polegać na jednym terytorium, na jednym skrawku. Nie chodzi o doczesność ale chodzi o to, że dla ludzi dobrych i ziemia staje się przyjazna.
oczy_szeroko_otwarte

„Co takiego jest w nauce Jezusa?"

Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Paradoks na tym polega że ludziom wydaje się, że na straży sprawiedliwości stoi prawo. I tak być powinno. Wołano już w starożytności, a to przeniesiono na budynek sądów na dawnej Świerczewskiego a obecnie Al. Solidarności, że „najwyższym prawem dobro Rzeczypospolitej". Ale ktoś, kto przygląda się prawu i prawnikom …More
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.

Paradoks na tym polega że ludziom wydaje się, że na straży sprawiedliwości stoi prawo. I tak być powinno. Wołano już w starożytności, a to przeniesiono na budynek sądów na dawnej Świerczewskiego a obecnie Al. Solidarności, że „najwyższym prawem dobro Rzeczypospolitej". Ale ktoś, kto przygląda się prawu i prawnikom, przy całym szacunku dla tych z nich, którzy myślą i żyją inaczej, dobrze wie, że celem prawa wcale nie jest sprawiedliwość. Widać to doskonale w ostatnich latach w Polsce. Bo celem prawa jest tworzenie takiego systemu w którym ci, którzy go dobrze znają, mogliby się biegle i sprawnie poruszać. W Stanach Zjednoczonych widać to aż nazbyt dobrze. Można za jedno i to samo wykroczenie być albo przykładnie ukaranym na 800 lat więzienia albo otrzymać siedem wyroków śmierci, albo można cieszyć się uznaniem pod warunkiem, że włoży się miliony dolarów w obronę. I nie szukając gdzie indziej, na świecie jest zupełnie podobnie. Prawo nie gwarantuje sprawiedliwości. Kiedy zapytamy prawnika czy idąc do sądu broni swojego klienta, bo chce dochodzić sprawiedliwości, albo wydaje wyrok, bo to ma być wyrok sprawiedliwy, odpowiedź jest zawsze jedna: Nie, wyrok ma być zgodny z prawem!
Dlatego już w Starym Testamencie były bardzo surowe słowa proroków pod adresem tych, którzy układają złe prawa. Takich przykładów nie brakuje i dzisiaj. Jezus nie mówi: „Błogosławieni ci, którzy postępują według prawa", Jezus mówi: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości". A pragnienie sprawiedliwości może się obracać przeciwko systemowi prawnemu, jaki istnieje w danym czasie czy w danym miejscu. Widzimy to dobrze na rozmaitych przykładach, gdzie napięcie między prawem a moralnością jest ogromne. „Pragnąć sprawiedliwości" to znaczy opowiadać się po stronie Boga.
„Albowiem oni będą nasyceni." Pragnienie sprawiedliwości to jest tak jak głód. Człowiek prawdziwie dobry chce, żeby sprawiedliwość była zachowana. I Jezus powiada: nagrodą dla tych, którzy pragną sprawiedliwości, będzie to, że przekonają się, że Bóg jest sprawiedliwy. I będzie satysfakcja, że stanęli po słusznej stronie.
oczy_szeroko_otwarte

„Co takiego jest w nauce Jezusa?"

Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Sprawiedliwość jest czymś dobrym, ale nie jest celem w sobie. Otóż czymś wyższym, ideałem, jest miłosierdzie. Sprawiedliwość to oddanie każdemu tego, co mu się słusznie należy. Ale świat, który by polegał wyłącznie na sprawiedliwości, byłby — nie waham się użyć tego słowa — okrutny. Bo gdyby tylko mierzyć życie sprawiedliwością …More
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Sprawiedliwość jest czymś dobrym, ale nie jest celem w sobie. Otóż czymś wyższym, ideałem, jest miłosierdzie. Sprawiedliwość to oddanie każdemu tego, co mu się słusznie należy. Ale świat, który by polegał wyłącznie na sprawiedliwości, byłby — nie waham się użyć tego słowa — okrutny. Bo gdyby tylko mierzyć życie sprawiedliwością to ci, którzy dopuścili się jakiegoś zła, musieliby być surowo i bezwzględnie ukarani w każdych warunkach. Więc w świecie potrzebne jest miłosierdzie.
Sprawiedliwości musimy dochodzić. O miłosierdzie trzeba się starać. Miłosierdzie wychodzi poza sprawiedliwość. W miłosierdziu człowiek naśladuje Boga. Bo Bóg wobec nas jest nie tyle sprawiedliwy, co miłosierny właśnie. Jezus mówi:„Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią." Człowiek, który jest miłosierny, staje się narzędziem miłosierdzia, a także sam ma prawo do tego, by z miłosierdzia korzystać. Zawsze musimy pamiętać: prawo tworzą ludzie. O sprawiedliwość trzeba zabiegać, bo tak również Pan Bóg chce, i tak nakazuje rozum i poczucie moralności. A miłosierdzie jest wyrazem naśladowania Boga. Jest czymś więcej niż sprawiedliwość, i czymś zupełnie innym, niż prawo. Czasami więc możemy się buntować, że ktoś korzysta z miłosierdzia, bo przypomina nam to wiele Jezusowych przypowieści. Przypomnijmy zwłaszcza przypowieść o ojcu miłosiernym, który darował winy, grzechy swojemu młodszemu synowi, na co starszy sprawiedliwie się buntował. I otrzymał wtedy odpowiedź że tam, gdzie sprawiedliwość się kończy, tam zaczynają się obszary miłosierdzia.
oczy_szeroko_otwarte

„Co takiego jest w nauce Jezusa?"

Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Człowiek ma w sobie to, co cielesne, jest tym, co cielesne, i jest tym, co duchowe. Jest z człowiekiem przedziwny paradoks. Bóg powiedział: „Stwórzmy człowieka na Nasz obraz. I stworzył Bóg człowieka na Swój obraz." Istejsa - czytamy po hebrajsku - baraotam . Stworzył ich mężczyzną i kobietą. Obrazem bezcielesnego Boga, obrazem …More
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.

Człowiek ma w sobie to, co cielesne, jest tym, co cielesne, i jest tym, co duchowe. Jest z człowiekiem przedziwny paradoks. Bóg powiedział: „Stwórzmy człowieka na Nasz obraz. I stworzył Bóg człowieka na Swój obraz." Istejsa - czytamy po hebrajsku - baraotam . Stworzył ich mężczyzną i kobietą. Obrazem bezcielesnego Boga, obrazem ducha absolutnego, jest mężczyzna i kobieta, człowiek ze swoją płciowością i ze swoją cielesnością. W ten sposób, stwarzając człowieka jako Swój własny obraz, Bóg czyni już punkt wyjścia dla tajemnicy Wcielenia. Właśnie dlatego, że godność człowieka jest tak wielka, to Jezus, Syn Boży, stał się jednym z nas. Można by powiedzieć — w raju, w ogrodzie Eden w stworzeniu mężczyzny i kobiety jest już zarodek Betlejem. Człowiek czystego serca to człowiek, który dba o harmonię między tym, co cielesne, i tym, co duchowe. Który nie jest wyłącznie cielesny w tym znaczeniu, że ulega pożądliwościom i żądzom. Ale który nie jest wyłącznie duchowy w tym znaczeniu, iżby lekceważył albo nienawidził tego, co w nim cielesne. Czyste serce to umiejętność wzniesienia się do Boga takimi, jakimi jesteśmy. Odłożenie na bok tego, co nas pociąga wyłącznie do ziemi. Ale również nie bujanie w obłokach - jak powiedzielibyśmy zwyczajnym językiem - tylko respektowanie siebie takimi, jakimi jesteśmy.
oczy_szeroko_otwarte

„Co takiego jest w nauce Jezusa?"

Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Pokój oznacza harmonię. Harmonię najpierw człowieka za sobą, następnie człowieka z ludźmi, a następnie człowieka ze światem — w takiej właśnie kolejności. Ten człowiek jest narzędziem pokoju, który ma pokój w sobie. Pokój w sobie to znaczy taka harmonia, w której człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że jest …More
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.

Pokój oznacza harmonię. Harmonię najpierw człowieka za sobą, następnie człowieka z ludźmi, a następnie człowieka ze światem — w takiej właśnie kolejności. Ten człowiek jest narzędziem pokoju, który ma pokój w sobie. Pokój w sobie to znaczy taka harmonia, w której człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że jest Bożym dzieckiem, Bożym narzędziem, stroni od wszelkiego gwałtu, od egoizmu, od pychy, od chciwości, od tego, co go wyniszcza. Bo zdaje sobie sprawę, że prawdziwą wartość osiąga się na innej drodze, niż droga chciwości i egoizmu. Więc ci, którzy czynią pokój to są najpierw ci, którzy umieją i chcą przełamać to, co w nas wewnętrznie złe. Kiedy zapytano Matkę Teresę od czego trzeba zacząć, żeby przezwyciężyć zło, odpowiedziała: Trzeba zacząć ode mnie i od ciebie. Budowanie pokoju rozpoczyna się od osiągnięcia pokoju w sobie. Człowiek, który tę harmonię osiągnie, inaczej patrzy na innych, inaczej patrzy na świat. Sprzymierzeńcami dobrego człowieka jest wszystko. Bo nawet jeżeli jest trudno, to potrafi w tym zachować to, co najistotniejsze, czyli właśnie dobroć. A nagrodą za dobroć jest dobroć. I na tym tle możemy zrozumieć ostatnie Błogosławieństwo, mianowicie:
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
oczy_szeroko_otwarte

„Co takiego jest w nauce Jezusa?"

Bóg stworzył świat, stworzył ludzi. Ale Bóg nie ma w świecie samych przyjaciół. To jest paradoks ludzkiej wolności. Człowiek może obrócić swoją wolność przeciwko Bogu. Gdyby Bóg był taki, jak my, to by do tego nie dopuścił. Zlikwidowałby wolną wolę. Zaprojektowałby człowieka tak, jak my projektujemy rozmaite sprzęty. To ma być odkurzacz, a więc ma odkurzać wtedy, kiedy go włączymy. To jest …More
Bóg stworzył świat, stworzył ludzi. Ale Bóg nie ma w świecie samych przyjaciół. To jest paradoks ludzkiej wolności. Człowiek może obrócić swoją wolność przeciwko Bogu. Gdyby Bóg był taki, jak my, to by do tego nie dopuścił. Zlikwidowałby wolną wolę. Zaprojektowałby człowieka tak, jak my projektujemy rozmaite sprzęty. To ma być odkurzacz, a więc ma odkurzać wtedy, kiedy go włączymy. To jest pralka i będzie wtedy pracowała, kiedy tego chcemy. To jest kuchenka, i podgrzewam na niej wtedy, kiedy dostarczę prądu czy gazu. Można przykłady mnożyć w nieskończoność. Bóg nie stworzył człowieka wyłącznie ku dobremu. Gdyby tak było, byłoby to straszliwie nudne. Bo Bóg nie potrzebuje niewolników, Bóg chce wolnych. Miłość nigdy nie może być owocem przymusu, zawsze jest owocem wolności. I Pan Bóg powołał nas do wolności. Ale cena wolności jest taka, że można ją obrócić przeciw Niemu. Skoro więc Bóg, zdarza się, że ma wrogów, to i ci, którzy w Niego wierzą, idą Jego drogami, też nie mogą liczyć bez przerwy na komplementy i pochwały. Kto chce opowiedzieć się po stronie Boga, po stronie Jego przykazań, Jego woli, po stronie Jego Błogosławieństw, musi się liczyć z niewygodą. Musi się liczyć również z trudnościami, z przeciwnościami a nawet z prześladowaniami. Podejrzane byłoby, gdyby było inaczej. Jeżeli komuś jego chrześcijańskie poglądy nie przysparzają żadnych trudności, to musi zadać sobie pytanie czy rzeczywiście w tych poglądach uzewnętrznia się droga Krzyża i Zmartwychwstania. Czy być może wyobraża sobie taką drogę pójścia za Jezusem, która jest bez Krzyża. Jezus powiedział: „ Kto nie bierze swojego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien". Zawsze jest pokusa, żebyśmy szli za Jezusem bez krzyża. Jeżeli więc tę pokusę przezwyciężymy, i jeżeli w naszym życiu towarzyszy nam krzyż, to musimy się liczyć z tym, że przyjdzie także to, co trudne. „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości," albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
oczy_szeroko_otwarte

„Co takiego jest w nauce Jezusa?"

Ci, którzy umieją drogę Chrystusa przyjąć do końca, stają się uczestnikami Bożej nagrody w całości. Oto sens Błogosławieństw. I myślę, że teraz wszyscy możemy powtórzyć tę myśl, którą Benedykt XVI wypowiedział na początku rozważań. A mianowicie, że Błogosławieństwa najlepiej pojmują ludzie święci i ludzie, którzy chcą wejść na drogę świętości. Zatem Błogosławieństwa nie są po to, by je …More
Ci, którzy umieją drogę Chrystusa przyjąć do końca, stają się uczestnikami Bożej nagrody w całości. Oto sens Błogosławieństw. I myślę, że teraz wszyscy możemy powtórzyć tę myśl, którą Benedykt XVI wypowiedział na początku rozważań. A mianowicie, że Błogosławieństwa najlepiej pojmują ludzie święci i ludzie, którzy chcą wejść na drogę świętości. Zatem Błogosławieństwa nie są po to, by je intelektualnie rozważać. Błogosławieństwa są jak drogowskaz, ale ten drogowskaz pokazuje nam drogę, która rzeczywiście istnieje. To nie jest drogowskaz do lasu, w którym wszystkie ścieżki się gmatwają. To jest drogowskaz, który ukazuje nam drogę, która nie jest łatwa, ale otrzymujemy na niej pomoc, żeby tą drogą pójść i żeby tę drogę przejść. I dlatego do Błogosławieństw, do pójścia tą drogą, zawsze potrzebna jest też modlitwa. Ale o niej Jezus powie w dalszej części Kazania na Górze.
oczy_szeroko_otwarte

Piotr Rubik -" Będziesz Miłował" Będziesz miłował Pana Boga twego Z całego serca, z myśli, z duszy …

„Słuchaj, Izraelu…”, a dopiero potem mówi „będziesz miłował”. Najważniejszą rzeczą jest słuchanie, czyli otwieranie się na przyjmowanie. Słucham, aby poznać. Nie tyle, by wiedzieć (to jeszcze za mało), ale aby POZNAĆ. Zarówno Boga, jak i człowieka, poznajemy nie dla wiedzy o nim, ale dla pokochania…
Poznanie łączy się czasem z bólem, ale jest ono wprowadzaniem (a może i nawet warunkiem?) w …More
„Słuchaj, Izraelu…”, a dopiero potem mówi „będziesz miłował”. Najważniejszą rzeczą jest słuchanie, czyli otwieranie się na przyjmowanie. Słucham, aby poznać. Nie tyle, by wiedzieć (to jeszcze za mało), ale aby POZNAĆ. Zarówno Boga, jak i człowieka, poznajemy nie dla wiedzy o nim, ale dla pokochania…
Poznanie łączy się czasem z bólem, ale jest ono wprowadzaniem (a może i nawet warunkiem?) w miłość coraz głębszą…

Słuchać – to też poszukiwać. Gdy słucham słów Boga (a także człowieka), to jednocześnie Go poszukuję, odkrywam, poznaję, SPOTYKAM. Czy można trwale i głęboko kochać bez trudu poznawania? Nieprzypadkowo najpierw Jezus mówi o słuchaniu, czyli poznawaniu, a dopiero potem – o miłowaniu „całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem”. Całym sobą. Co to znaczy?
Kochać całym swoim jestestwem, to także – objawiać siebie, rzeczywistość własnego serca, to odkrywać przed Nim wszystkie jego obszary, te żyzne i te pustynne. Kochać Go wszystkim, co jest w sercu, tym, co piękne, dobre, wierne, szlachetne, ale także – bólem, porażkami, słabością, upadkami, żalem, płaczem, złością, stratami, bezradnością, niedojrzałością...
Wszystko we mnie jest ważne i wszystko „nadaje się” do kochania.
pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php
oczy_szeroko_otwarte

Boże miłosierdzie

Będziemy objęci miłosierdziem, ponieważ nagroda jest w samym czynie. „Szczęśliwi miłosierni" dotyczy tych, którzy czynią miłosierdzie. Szczęście pełniących miłosierdzie polega na tym, że oni będą objęci miłosierdziem lub raczej już dostępują miłosierdzia.
Francuska etymologia słowa miłosierny — misericordieux jest bardzo ciekawa: misere to niedola, a coeur — serce. Miłosierdzie, to niedola …More
Będziemy objęci miłosierdziem, ponieważ nagroda jest w samym czynie. „Szczęśliwi miłosierni" dotyczy tych, którzy czynią miłosierdzie. Szczęście pełniących miłosierdzie polega na tym, że oni będą objęci miłosierdziem lub raczej już dostępują miłosierdzia.

Francuska etymologia słowa miłosierny — misericordieux jest bardzo ciekawa: misere to niedola, a coeur — serce. Miłosierdzie, to niedola serca, to znaczy ubóstwo serca. Serce, które stale się daje, jest ubogie. Istnieje analogiczne określenie łacińskie — condescendere — zstępować do, zniżyć się do kogoś, które niestety w języku francuskim przybrało zły wydźwięk. Bóg mówi: Jestem miłosierny, co oznacza „będę z wami". Ale ponieważ Bóg jest w niebie, a my jesteśmy na ziemi, można powiedzieć inaczej: zstąpię i pozostanę pośród mojego ludu, będę z wami szedł, będę jako słup obłoku podczas dnia i jako słup ognia podczas nocy. Jest to już zapowiedź przyjścia Syna, który idzie na czele ludu, „Będę pośród was", Emmanuel. To jest imię Mesjasza!

Con-descendre oznacza patrzeć z góry, wywyższać się, a ktoś con-descendant — łaskawy, to człowiek wyniosły, który raczy pochylić się w stronę kogoś mniejszego od siebie lub uważa go za mniejszego od siebie. Aby wytłumaczyć miłosierdzie, można mówić o łaskawości, to znaczy o zstąpieniu do ludzi. Bóg jest łaskawy, to znaczy, że Bóg zstępuje, aby być cum, aby być z nami. Całe Wcielenie będzie łaskawością Boga. Bóg zstąpi, Bóg się uniży.

Miłosierdzie jest nierozdzielne z nędzą. Można by powiedzieć, że miłosierdzie odruchowo reaguje na nędzę i niedolę. Bóg ma do nich nieodparty pociąg. Im bardziej Bóg widzi niedolę swego ludu, tym bardziej go kocha i tym bardziej objawia się Jego miłosierdzie. Jego miłosierdzie jest nieskończone. Można by powiedzieć, że grzech jest praktycznie nieskończony, ale jest taki moment, w którym zdecydowanie należałoby go powstrzymać. Grzech nie jest aż tak nieskończony. Dlatego trzeba, aby miłosierdzie Boże było nieskończone. Właśnie w to miłosierdzie tak bardzo wierzyła święta Teresa z Lisieux, ona, która wraz z siostrą Faustyną jest wielką apostołką miłosierdzia w naszych czasach, ponieważ właśnie teraz ludzka niedola osiągnęła wyjątkowy poziom. I zamiast mówić sobie, że człowiek jest zły z powodu nędzy i aby wszystko oczyścić nie pozostaje nic innego, jak zesłać morze ognia, tak jak potop za czasów Noego, święta Tereska odpowie: „Gdybym popełniła wszystkie grzechy świata, wszystkie możliwe zniewagi Boga, zachowałabym zawsze tę samą ufność", ponieważ wiem, jak to powiedział święty Paweł, wiem, w kim pokładam ufność, wiem, w kogo wierzę. Uwierzyłam w Boga miłosiernego, w Boga, który kocha moją niedolę, który kocha we mnie wszystko, aż do mojej nędzy. Bóg nas kocha, Bóg ma jakby odruchową reakcję na nędzę. Swym nieskończonym miłosierdziem otula nędzę świata.

Widzimy to w przepięknej przypowieści o synu marnotrawnym. Syn będzie musiał stracić wszystko, upaść na samo dno, aby miłosierdzie Ojca, Ojca wszelkich łask, objawiło się w całym swym pięknie, w całym swym blasku, we wszystkich swych wymiarach, oto Miłość Boga, która jest wyższa niż niebo, głębsza niż otchłań, głębsza niż piekło, szersza niż wszystko, co możemy sobie wyobrazić. Bóg się objawia — to nadzwyczajny pomysł Jego miłości. Im większa jest niedola, tym bardziej wyraża się Jego miłosierdzie. Jesteśmy poruszeni, ponieważ nasze poczucie sprawiedliwości w żaden sposób nie oddaje sprawiedliwości Bożej.

Sprawiedliwość Boża jest Jego świętością, to znaczy, że Bóg jest sprawiedliwy, jest taki sam wczoraj, dziś i jutro. To oznacza, że jest miłosierny. Z biegiem czasu coraz bardziej będziemy brali udział w objawianiu Jego nieskończonego miłosierdzia. Im dalej się posuwamy, tym coraz bardziej jest to czas miłosierdzia. Musimy być sami synami Bożymi, to znaczy, że sami musimy czynić miłosierdzie w sposób niestrudzony, sami musimy mieć odruchową reakcję na nędzę i niedolę.

Dopóki nie kochamy nędzarza, kogoś nieszczęśliwego, tego, który żyje w nędzy, nie jesteśmy synami Bożymi. „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny". W Magnificat Maryja wyśpiewa uniżoną postawę Boga ubogiego z miłości, kiedy zawoła: „Wejrzał na uniżenie swojej służebnicy". To wyrażenie ma w sobie coś rewolucyjnego: wyobrazić sobie najwyższego Boga pochylonego nad swym stworzeniem, nad swą najmniejszą córką, która urzekła go swym pięknem.

Litość jest podobnie jak łaskawość nazwą miłości do tego stopnia źle stosowaną współcześnie przez ludzi, że nadaje się tylko do odrzucenia. Źle rozumiane jest dziś pojęcie miłości chrześcijańskiej — caritas — słowo odkryte przez chrześcijaństwo dla wyrażania miłości. Dziś caritas kojarzy się z działalnością charytatywną i oznacza przeważnie wrzucenie drobnych pieniędzy do żebraczej miski, a nie oddanie z tego, co niezbędne, konieczne do życia. Podczas gdy miłość, caritas oddaje się całkowicie. Wielka miłość, jaką Jezus nas umiłował, jest miłością aż do całkowitej ofiary, dokonanej na krzyżu

„Bóg jest litościwy i miłosierny". Można jeszcze zrozumieć, czym jest miłość miłosierna, ale co to jest litość Boga? Dziś mówi się: „Zlitowałem się nad kimś", co oznacza: „Jestem silny, a ty jesteś ubogi i ja, jako silny, lituję się nad słabym". Ależ nie! Bóg uczynił się słabym! W słowie litość jest także ruch zstępujący, płynące łzy. Litość zawiera w sobie płacz. Litość pociąga za sobą poryw serca, który sprawia, że serce się otwiera. Miłość miłosierna i litość: serce czułe, serce wrażliwe, płyną łzy i całujemy tego, dla którego czujemy Bożą litość, będącą cechą Bożej miłości.

W Modlitwie Jezusowej, modlitwie Wschodu, w której cały czas powtarzamy: „Zmiłuj się nad nami grzesznymi", zwrot ten oznacza: „Napełnij na nas Twoją miłością", Twoją miłością, która jest pocieszeniem. Jest pocieszeniem we łzach, jest odczuciem płaczu Boga, płaczu Ojca nad naszym sercem, nad naszą biedną, grzeszną istotą. To jest właśnie litość Boga. Trzeba odnowić nie słowa, ale naszą zdolność ich rozumienia. I kiedy podczas mszy mówimy: „Panie zmiłuj się", wejdźmy w położenie małego dziecka, które narobiło głupstw nie do naprawienia, ale którego Ojciec wie, że grzech daleko przekracza dziecko. Miłość — czułość i litość, łaskawość i miłosierdzie — jest nieskończenie większa niż wina i łączy nas z Ojcem. Dostrzeżmy Boga, który płacze nad nami i powiedzmy Mu: „Daj nam odczuć Twą miłość, Boże litościwy i miłosierny, nieskory do gniewu i pełen miłości"

Dochodzimy do terminu „miłosierdzie" po hebrajsku — rahamin, który oznacza zarazem miłosierdzie i łono kobiety. To miejsce jest niezwykle wrażliwe i właśnie tu znajduje się „tabernakulum" życia, to tu życie się ulokuje w chwili zapłodnienia i tu będzie wzrastać. A więc co to jest miłosierdzie, dlaczego Bóg jest nazwany Ojcem miłosierdzia? Mówimy często — Ojciec miłosierdzia, ale trzeba zwrócić uwagę, że miłosierdzie po hebrajsku jest zawsze w liczbie mnogiej. I jest to liczba mnoga o wielkim natężeniu. Tak samo nie mówi się oblicze Boga, ale oblicza Boga, ponieważ nie można Bogu spojrzeć w twarz, nie można wzrokiem ogarnąć Jego oblicza. Jego oblicze jest wielkie, a więc oblicze będzie zawsze w liczbie mnogiej. Podobnie łono matki jest w liczbie mnogiej. A zatem Bóg Ojciec ma łono matki. Może się to wydawać trochę rażące, ale zrozumiemy to bardzo dobrze.

Czym jest owo miłosierdzie? Dlaczego łono matki? Istnieje oczywiście wiele rodzajów miłości, których możemy doświadczać na płaszczyźnie ludzkiej. Jest miłość rozumna, miłość oparta na wierności, miłość, która wypływa w dużej mierze z rozsądku, z panowania nad sobą. Rozsądek dyktuje obowiązek kochania swojej rodziny, kochania dzieci. Nie zawsze robi się to dlatego, że tak się czuję, ale dlatego, że się to wie. Jest to trochę miłość z rozsądku, ale istnieje poza tym miłość płynąca z serca. I wydaje się, że miłość płynąca z serca to wszystko, że wystarczy kochać z całego swego serca. Ale tu znowu, kiedy po hebrajsku mówi się: „Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca" (Pwt 6,5). Serce ze swoimi dobrymi i złymi skłonnościami, ze wszystkim, co w nas jest. Trzeba kochać Boga z tym wszystkim, co w nas jest.

Istnieje również miłość silniejsza od serca, miłość, która jest silniejsza niż rozum. To jest miłość wnętrza, miłość łona, płynąca z samej głębi. Ta miłość wypływa z nieodpartego uczucia, jest to miłość, która sprawia, że matka rzuci się w płomienie, aby ratować swoje dziecko. Matka nie powie sobie: mam jeszcze czworo czy pięcioro innych dzieci, które mnie potrzebują. Jeśli jakaś matka widzi jedno ze swoich dzieci w płomieniach, skacze w ogień. To jest silniejsze od jej głowy, która mogłaby rozumować, podpowiadając: nie, to nie jest rozsądne. To silniejsze niż jej serce, silniejsze niż jej życie. Jest to odruch, można by powiedzieć, który pochodzi z wnętrza i bierze się z faktu, że to dziecko nosiła w łonie, że jest z nim związana i że jest to miłość nierozumna, nieopierająca się na rozsądku.

Można zrobić porównanie z przypowieścią o zagubionej owcy. Owca się gubi, pasterz zostawia dziewięćdziesiąt dziewięć innych owiec. Oto historia, która wydaje się nie mieć sensu! Zostawia dziewięćdziesiąt dziewięć owiec, które mogą być zaatakowane przez wilki, niedźwiedzie lub lwy, żyjące jeszcze wówczas w Izraelu, aby szukać jednej zagubionej owcy! Dlaczego? Ponieważ jest to silniejsze od niego. Powiedziałbym bardziej dobitnie: miłość jest silniejsza od Boga. W ten sposób można to rozumieć. Mówi się o miłosierdziu i sprawiedliwości, ale miłosierdzie jest sprawiedliwością Boga. Można by powiedzieć, że to umiłowanie miłosierdzia całkowicie ogarnęło Boga. Jest silniejsze od Jego poczucia sprawiedliwości w sensie sprawiedliwości ludzkiej. Jego miłosierdzie jest silniejsze od gniewu, Jego miłosierdzie jest silniejsze od wszystkiego. Nasz Ojciec jest miłosierny. Ojciec, który nas kocha swoim instynktem macierzyńskim — używamy tu oczywiście tylko porównań. Przywodzi nam to na myśl piękne zdanie wypowiedziane przez Boga: „Jak kogoś pociesza własna matka tak Ja was pocieszać będę" (Iz 66,13).

Maryja jest najpiękniejszym „pomysłem" Jego miłości. Można by powiedzieć, że Maryja jest łonem Boga. Maryja jest nazwana Matką miłosierdzia. Jest wcieleniem, przejawem doskonałej miłości Boga. Bardzo często pobożne obrazy nam szkodzą. Ale Ojcowie Kościoła mówią, że pod płaszczem Maryi chowają się potwory, ludzie, których nikt nie chciałby kochać. Ona jest schronieniem i ucieczką największych grzeszników, ponieważ jest miłosierdziem samego Boga. A Ona mieszka pośród nas. Objawia się coraz bardziej w naszych czasach. Z Maryją, świętą Tereską, siostrą Faustyną mamy wszystko. Bóg posuwa się tak daleko, tak bardzo daleko, aby nam objawić swoje miłosierdzie! A Maryja płacze w Medjugorje, tak jak płakała w la Salette. Płacze łzami czułości i litości z polecenia Ojca, aby wyrazić czułość, litość, miłość, łaskawość i miłosierdzie Boga. Łono Maryi jest jej centralnym miejscem, miłosiernym miejscem wcielonego miłosierdzia, samej miłości. Żyjąc w łonie Maryi, schronieni pod płaszczem miłosierdzia, uczymy się poznawać Ojca. Trudno ludziom uwierzyć, że poznając Maryję, poznamy Boga Ojca. Bóg jest miłosierny i jak to mówi ojciec Kolbe, powierzył Maryi Pannie całą dziedzinę miłosierdzia. Aby zagłębić się w to Błogosławieństwo musimy modlić się do Maryi i poznać prawdziwe oblicze Ojca, który nie jest sędzią. Sądzenie pozostawił Synowi, a Syn umarł z miłości. Nie mamy się już czego lękać.
pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php
oczy_szeroko_otwarte

Nieustanna pielgrzymka w duchu wiary - III

Wrodzona moc miłowania!
„Wcale nie jest tak, że dopiero dane nam przez Boga przykazanie niejako wymusza na nas miłość do Boga. Zdolność miłowania dana jest nam podobnie jak np. zdolność widzenia; mamy oczy i widzimy. Podobnie mamy serce i miłujemy. Inaczej mówiąc, „w samej naturze człowieka spoczywa pewna siła umysłu, […] zdolność oraz konieczność miłowania”.
osuch.sj.deon.pl/…/wrodzona-moc-mi…
More
Wrodzona moc miłowania!

„Wcale nie jest tak, że dopiero dane nam przez Boga przykazanie niejako wymusza na nas miłość do Boga. Zdolność miłowania dana jest nam podobnie jak np. zdolność widzenia; mamy oczy i widzimy. Podobnie mamy serce i miłujemy. Inaczej mówiąc, „w samej naturze człowieka spoczywa pewna siła umysłu, […] zdolność oraz konieczność miłowania”.

osuch.sj.deon.pl/…/wrodzona-moc-mi…


* Nie mówmy zatem, że nie jesteśmy zdolni do miłowania i że jesteśmy całkiem bezsilni!

* Nie narzekajmy „jak gdyby wymagano od nas czegoś niezwykłego”.

* A kiedy już miłujemy, to nie wynośmy się, „jak gdybyśmy ofiarowywali więcej, niż orzymaliśmy”.
oczy_szeroko_otwarte

Nieustanna pielgrzymka w duchu wiary - IV

Modlitwa to "awantura" o łaskę u drzwi Boga!
O modlitwie i Dziele „Z Maryją ratuj człowieka” z o. Augustynem Pelanowskim OSPPE rozmawia o. Michał Legan OSPPE
O. MICHAŁ LEGAN OSPPE: – Ojcze Augustynie, czy uważa Ojciec, że rzeczywiście my, zwykli ludzie, możemy się przyczynić do czyjegoś zbawienia i czy jest na to jakiś sposób?
O. AUGUSTYN PELANOWSKI OSPPE: – Odkąd Syn Boży stał się człowiekiem …More
Modlitwa to "awantura" o łaskę u drzwi Boga!

O modlitwie i Dziele „Z Maryją ratuj człowieka” z o. Augustynem Pelanowskim OSPPE rozmawia o. Michał Legan OSPPE

O. MICHAŁ LEGAN OSPPE: – Ojcze Augustynie, czy uważa Ojciec, że rzeczywiście my, zwykli ludzie, możemy się przyczynić do czyjegoś zbawienia i czy jest na to jakiś sposób?

O. AUGUSTYN PELANOWSKI OSPPE: – Odkąd Syn Boży stał się człowiekiem, nie ma zwykłych ludzi – wszyscy są niezwykli. Wszystko ma wartość i wszyscy mają znaczenie. Sam Jezus powiedział, że odrobina kwasu zakwasza całe ciasto. Posłużył się zwykłym porównaniem, powiedzmy „kuchennym”, by wyrazić niezwykłe przesłanie: On, „Odrobina z Nieba”, nadał smak całej populacji ludzkiej jak ciastu zakwas. W Ewangelii Jana zapisano jedno z najważniejszych pytań zadanych Piotrowi, polecając mu troskę o owce i baranki – Jezus trzykrotnie pytając go o miłość, skierował to pytanie po… śniadaniu. Kto po śniadaniu pyta o takie rzeczy? Czy to nie jest niezwykłe pytanie w zwykłej sytuacji? Ważna była dla Niego wdowa rzucająca do skarbony świątyni ostatni grosz trzęsącą się dłonią, skrywająca się przed oczami tłumów ze wstydu. Ważny był setnik, oficer okupacyjnej armii, któremu jakiś bezimienny sługa zachorował, ważna była piegowata córka Jaira, która umarła, a nade wszystko ważny był każdy marnotrawny syn, o którym ułożył arcydzieło pośród przypowieści. A trzeba dodać, że w oryginale nazwany on został ASOTOS, czyli „niemożliwy do zbawienia” (Łk 15, 13).

Ostatecznie jednak trzeba odpowiedzieć na to pytanie słowami Pawła: „Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe” (Gal 6, 2). Co to znaczy wypełnić prawo Chrystusowe? Jego prawem było zbawienie wszystkich, których się da zbawić, a nie ma przypadków niemożliwych. Paweł więc sugeruje, że nakładając na siebie brzemię modlitwy albo brzemię cierpliwości, możemy uczynić rzeczy niemożliwe, odwołując się do mocy łaski Jezusa Chrystusa. Jeśli wyzbędziemy się porównywania z innymi i nie będziemy się nadymali swoją pobożnością, możemy wiele uczynić dla innych modlitwą. A trzeba dodać, że słowo „brzemię” czy też „ciężar” (gr. BAROS) ma również drugie znaczenie: „powaga”, „godność”. Biorąc na siebie brzemię modlitwy za innych, sami zyskujemy godne znaczenie w oczach Boga.

– W zasadzie wielu ludzi żyje tu i teraz. Zbawienie to odległa sprawa...?

– Nie istnieje żadna przepaść między zbawieniem a życiem „tu i teraz”. To jest wyobrażenie obce chrześcijaństwu – zbawienie dzieje się na naszych oczach, choć jego pełnia olśni nas dopiero przy chwalebnym objawieniu się Chrystusa w paruzji i w tym wszystkim, czego nie da się wyrazić słowami, a co ze sobą paruzja przyniesie. Świat jest przeobrażany, jak to wyraził trafnie teolog Gustave Martelet, podkreślając, że celem tego przeobrażania nie jest samo zmartwychwstanie, ale oglądanie Boga w Jezusie Chrystusie. I właśnie teraz my, synowie Boga, jesteśmy tymi, przez których zbawienie schodzi na ten świat, choćby dzięki modlitwie za innych (por. Rz 8,19).
Chrześcijaństwo jest TU I TERAZ realizowaniem się panowania Boga nad całym kosmosem. Jezus przekonywał nieustannie, że życie wieczne w Bogu jest tuż-tuż, a uczestniczymy w nim nie w jakiejś odległej przyszłości, bo tak sobie zwykle wyobrażamy zbawienie i niebo, ale w każdej chwili możemy tam się przecisnąć, gdyż królestwo Boże jest w zasięgu ręki, nieopodal, tuż obok! „Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest” (Łk 17, 21)
. Nie jest to więc królestwo, które kiedyś, za milion lat się ujawni, ale jest tuż za zasłoną czasu, za kolorem każdej godziny, za nitką tej minuty jak spektakl teatralny, który ukrywa się za kurtyną. Nie widzimy całej pełni jego kształtów, ale już przebijają do nas przez nieszczelności czasu promienie wieczności. Inny teolog, Gerhard Lohfink, również podkreśla dostępność królestwa Bożego, a więc i zbawienia w naszym świecie, co oczywiście nie oznacza życia pełnią chwały Bożego Oblicza.

Marcin Luter przełożył słowa z Łukasza cytowane powyżej w następujący sposób: „Królestwo Boże jest w środku was”. Jest to błędne tłumaczenie. Użycie greckiego sformułowania ENTOS HYMON powinno się zrozumieć jako dostępność, bycie w dyspozycji dla nas. To nie jest jakaś rzeczywistość ukryta w nas, niczym jakaś iskra w glinianym naczyniu – raczej chodziło o to, że jest ono w naszych relacjach, wydarzeniach, przeżyciach, a nade wszystko w sakramentach Kościoła, w Jego przepowiadaniu Ewangelii – tu ujawnia się dostępność zbawienia.

– Gdy Jezus posyłał Apostołów, powiedział im: „idźcie i czyńcie uczniów” – takie jest dosłowne tłumaczenie. To podkreśla potrzebę głoszenia Dobrej Nowiny, a dynamika Kościoła pokazuje, że przyjęcie Ewangelii prowadzi do sakramentów i wspólnoty. Co, jeśli nie widzimy tych właśnie owoców naszej – czasami wieloletniej – modlitwy o czyjeś nawrócenie?

– Słusznie zauważyłeś, że chodzi raczej o „uczynienie” kogoś uczniem, a nie o poinformowanie go jedynie, jakąś indoktrynację; Ewangelia bowiem przeobraża człowieka nie tylko intelektualnie, ale totalnie, czyniąc z niego zupełnie nowe stworzenie. Nie modlimy się o nawrócenie bliźnich dlatego, by napawać się ich przemianą jak myśliwy, który ogląda trofea na ścianie. Wcale nie musimy widzieć efektów naszej modlitwy. Najlepiej, jeśli w ogóle tego nie doznamy. To uwalnia od niebezpieczeństwa wbicia się w przekonanie o sobie, że się jest reżyserem rzeczywistości. Trzeba się modlić, wierząc, że Pan już w chwili naszej modlitwy wysłuchał nas, a efekt, czyli czyjeś nawrócenie, może być odległe w czasie, Pan bowiem jest delikatny i subtelnie, w ukryciu, przemienia serca, szanując jednocześnie ludzką wrażliwość i obawę. On przez wiele miesięcy, a nawet lat, będzie szeptał słowa zachęty w sumieniu człowieka oddalonego, gdyż Duch Święty jest delikatny i działa przez wsparcie, pociechę, propozycję – swoisty cichy doping, a nie, jak szatan, przez przemoc, przymus, zniewolenie.

– Słyszymy czasami stwierdzenia, że ta lub inna modlitwa jest skuteczniejsza, niezawodna lub po prostu „działa”. Czy to dobry sposób myślenia o modlitwie?

– Każda modlitwa jest dobra, jeśli jest wytrwała, nieskorodowana wątpliwością. Św. Jan Berchmans na łożu śmierci spytany o to, jakim sposobem osiągnął pokój świętości, odrzekł zamierającym głosem: „Quidquid minimum dummodo sit constans”, czyli: Cokolwiek mało, byleby tylko stale. Skuteczność modlitwy nie leży w wyborze tego czy innego nabożeństwa, tylko w nie ustawaniu. Jezus, nauczając o modlitwie, wskazywał, że nie można ustawać (por. Łk 11, 1-13). Podobnie jak w przypadku owej wdowy, która nachodziła sędziego, domagając się od niego obrony, czyniąc to nieustannie, tak i w przypowieści o człowieku, który nocą łomoce do drzwi sąsiada, domagając się trzech chlebów, chodzi o to samo – o nieprzerwany rytm modlitwy. To pobożne natręctwo, ciągłe proszenie, szukanie, kołatanie. To tak, jakby Jezus powiedział: próbuj wejść do domu modlitwy drzwiami, a jeśli nie są one otwarte, wejdź oknem; a jeśli i okna są zamknięte, wejdź kominem, a gdy nawet i tamtędy nie możesz, próbuj piwnicą, jeśli i tu nie można, spróbuj jeszcze raz drzwiami! Modlić się to nie dać się odesłać z pustymi rękami.

Trzeba być nie dającym się zniechęcić w proszeniu, zdecydowanym w szukaniu, a – korzystając z jakże częstego stylu a fortiori w przypowieściach Jezusowych – nawet zuchwałym w kołataniu! Jeśli twierdzisz, że nie zostałeś wysłuchany, to jedynie dlatego, że po proszeniu przestałeś szukać albo po szukaniu już nie kołatałeś. Nasz Pan opowiada, jak to ktoś przyszedł do swego przyjaciela nocą (J 15, 15); stał w ciemności zewnętrznej, zgrzytając z zimna zębami (Mt 25, 30; Mt 25, 10-12); było to o północy (Dz 16, 25); i prosił o trzy chleby (J 5, 8; 1 Kor 13, 13). Ojciec z dziećmi odpoczywał wewnątrz, „w radości swego Pana” (Mt 25, 21). To, co jedynie mogło jeszcze zmienić sytuację, to NATRĘCTWO. W języku greckim nazwano je HANAJDEJA, czyli bezlitosna natarczywa postawa nie dająca się niczym zniechęcić! Ta cecha mogłaby otwierać niebo nawet głupim pannom, nawet temu, który miał jeden talent, albo też temu, co to poszedł na ucztę bez szat wesela. HANAJDEJA – szokująca cecha, ponieważ pukanie o północy musiało obudzić sąsiadów, a ci z ciekawości zapewne wyszli z domu i zastanawiali się, co się dzieje przy tym domu, przy którym słychać łomotanie i jakieś krzyki. Właściciel więc doznawał wstydu, próbował uciszać bijącego pięścią w drzwi, ale nie dawało to żadnego efektu. Każdy by się wstydził nocnej awantury. Modlitwa to „awantura” o łaskę u drzwi Boga!

HANAJDEJA – tak również nazywał się kamień, na którym stawał oskarżyciel na Areopagu w procesach o zabójstwo. Ten musiał mieć dopiero bezczelność i moc domagania się wyroku. Czyżbyśmy się mieli modlić z taką mocą, jakbyśmy się w sądzie domagali nieodwołalnego werdyktu? Czyżbyśmy się mieli tak domagać dobra, jak oskarżyciel śmierci dla winowajcy? To oczywiście szokuje, ale szokujące są również przypowieści Jezusa.

– Czy skuteczność naszej modlitwy zależy od nas?

– W pewnym sensie tak. Główny ciężar skuteczności nie spoczywa jednak na nas, gdyż w każdej liturgicznej modlitwie dodajemy zwykle: „Przez Chrystusa Pana naszego. Amen”. On sam powiedział, że powinniśmy w Jego Imię o wszystko prosić. Ale jeśli zabraknie nieustannej natarczywości, to wzniecenie w sobie nagłego zapału modlitwy i równie szybkie zniechęcenie brakiem widomych przemian zdusi się w bezowocności naszych modlitw.

– Czy ma Ojciec osobiste doświadczenie, że Ojca modlitwa zmieniła czyjeś życie?

– To bardzo trudne pytanie, gdyż jak wcześniej powiedziałem, nie chcę obserwować efektów swojej modlitwy. Mimo tego wyrzeczenia, Jezus dał mi poznać setki razy efekty mojej modlitwy, nawet takiej, która była zaniesiona jeden jedyny raz, w sposób wstawienniczy, albo przez konfesjonał, albo w czasie głoszenia homilii lub rekolekcyjnych nauk.

– Czasami mówimy o modlitwie „pacierz”, „paciorek” albo że „odmówiliśmy”, „odprawiliśmy” modlitwę. Jak to się ma do prawdziwego sensu chrześcijańskiej modlitwy?

– W ogóle sformułowanie: „odmówić” kojarzy mi się raczej z odmówieniem komuś łaski, z odmowną odpowiedzią, a więc raczej z fiaskiem usiłowań. Dla chrześcijanina modlić się to wtargnąć w wartki nurt modlitwy Jezusa Chrystusa, wziąć udział w Jego dziele, stać się niejako aniołem posłanym przez Niego do innych, by ich uratować. Właściwie każda modlitwa, nawet ta, która nie ma wyraźnej intencji otoczenia kogoś troską, staje się modlitwą za innych, za całość, za Kościół – za siebie samego i za innych. Modląc się za innych, zmieniam siebie, modląc się za siebie, oddziałuję na innych. Jesteśmy wspólnotą jako Kościół i żadna modlitwa nie jest sprawą tak izolującą mnie od reszty wspólnoty, by jej skutki ograniczały się do mnie samego.

– Tak często tłumaczymy Bogu, czego chcemy, co jest nam potrzebne, namawiamy Go i przekonujemy...
– Prawdę mówiąc, uśmiechnąłem się z powodu tego pytania, bo przecież jest ono retoryczne, to znaczy wszyscy znamy odpowiedź. Bogu nie ma sensu dyktować ani tłumaczyć niczego, bo to On właśnie pobudza nas do modlitwy w określonych intencjach. Przecież napisano: „Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8, 26).

– Dlaczego więc „Z Maryją ratuj człowieka”?

– Syn Boży stał się jednym z nas, nie inaczej, jak tylko stając się Jej Synem, dlatego powinniśmy Go naśladować i tą samą drogą zmierzać ku Niemu – przez Maryję. A w Sanktuarium Jasnogórskim ta droga jest doprawdy wytarta kolanami wokół ołtarza, w którym znajduje się Jej ikona. Te koleiny na marmurowych płytach mówią same za siebie – nawet kamień ustępuje, gdy naciskamy go kolanami modlitwy. Poza tym Jej oblicze ośmiela każdego człowieka, nawet najbardziej napiętnowanego. Dlaczego? Każdy, nawet najbardziej zraniony, zniszczony przez krzywdę lub osobisty grzech, sponiewierany człowiek w bliskości tego Oblicza nie czuje się onieśmielony. Otóż prawy policzek Maryi jest stygmatyzowany dwiema dużymi szramami, które są przecięte trzecią. Na szyi zaznaczono dalszych sześć cięć, mniej lub bardziej wyraźnie. Okaleczenie twarzy w czasach starożytnych było wielkim poniżeniem. Piotr, który odciął ucho Malchusowi, tak naprawdę miał zamiar okaleczyć jego twarz, gdyż takie okaleczenie uczyniłoby dowódcę straży arcykapłana niegodnym pełnienia tego stanowiska. Usiłował to uczynić za aresztowanie Jezusa. Obcięcie ucha lub okaleczanie twarzy było wówczas odbierane jako oznaka hańby i kary za wyjątkowe przestępstwo. Również zbiegłych niewolników napiętnowano na twarzy. Tylko Łukasz zaznacza, że ucho Malchusa, zapewne Nabatejczyka, zostało uzdrowione przez Jezusa, gdyż nie chciał On trwałego upokorzenia tego człowieka, który nie bardzo był świadomy, kogo przyszedł aresztować.

Fakt ten jednak rzuca wyjątkowe światło na cięcia dokonane przez husytów w 1430 r. w czasie rabunkowej napaści na klasztor. Te zranienia obrazu nigdy nie zostały „uleczone” przez jakichkolwiek malarzy czy konserwatorów. Nie zamalowano ich, wręcz przeciwnie. Nie ośmielili się i bardzo dobrze. Istnieją, gdyż dzięki nim wielu, tysiące ludzi, niosących na sobie stygmat wstydu losowego i cierpienia, które upokarza, może odnaleźć wspólnotę podobieństwa z Matką Jezusa, a dzięki temu ułatwić sobie samemu modlitwę skierowaną wprost do Niej i wyprosić cudowną przemianę swojego albo czyjegoś położenia. Zarówno na Jasnej Górze, jak i w innych miejscach maryjnego kultu, w miejscach objawień albo sanktuariach, gdzie znajdują się ikony czczone przez wiernych, zawsze cudowne wydarzenia były adresowane do ludzi ubogich – zarówno w sensie najgłębszym, czyli duchowym, jak i najbardziej materialnym. Ona jest najbliżej tych najbardziej oddalonych – dlatego z Maryją potrzeba nam ratować.

prasa.wiara.pl/doc/2636478.Modlitw…
oczy_szeroko_otwarte

"Jeśli umrzesz zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz"

"Człowiek dotknięty ogniem jest wiecznym pielgrzymem – poszukiwaczem, który musi przechodzić przez wiele rzeczy. W poszukiwaniu jest skazany także na rozdarcie i walkę, zwłaszcza walkę z sobą samym. Ale bez tego poszukiwacz – pielgrzym nie byłby sobą"
oczy_szeroko_otwarte

gloria_c-dur - WMU. Gloria in excelsis Deo, Gloria Gloria! Chwalimy Cię, błogosławimy Cię Wielbimy …

Bierzcie i jedzcie...
Bóg nad swym ludem zmiłował się i Zbawiciela nam zesłał.
Miłość nam daje usuwa grzech, prowadzi w bramy królestwa.
Chryste króluj, Chryste zwyciężaj, swoją miłość odnów w nas.
Miłość Chrystusa przemienia świat, wyznacza szlaki wciąż nowe,
kruszy nienawiść, wprowadza ład, jednoczy z ludźmi i Bogiem.
W miłości swojej zachowaj nas Chryste, Zwycięzco i Panie,
niech upragniony …More
Bierzcie i jedzcie...

Bóg nad swym ludem zmiłował się i Zbawiciela nam zesłał.
Miłość nam daje usuwa grzech, prowadzi w bramy królestwa.
Chryste króluj, Chryste zwyciężaj, swoją miłość odnów w nas.

Miłość Chrystusa przemienia świat, wyznacza szlaki wciąż nowe,
kruszy nienawiść, wprowadza ład, jednoczy z ludźmi i Bogiem.

W miłości swojej zachowaj nas Chryste, Zwycięzco i Panie,
niech upragniony nadejdzie czas odnowy i pojednania.